niedziela, 21 sierpnia 2016

Amelia - nauczyciel życia

Od zawsze byłam typem myśliciela...
8 miesięcy myślę nad tym dlaczego taka ciężka choroba dotknęła niewinne małe dzieciątko i nadal odpowiedzi brak. Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć, może kiedyś ktoś mi to powie...

Amelka wprowadziła ogromny przełom w życie naszej rodziny, wiele mnie nauczyła.

Ciągle słyszymy w telewizji o dzieciach ciężko chorych, ale dopóki nie dotknie nas to "osobiście" nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć, ogarnąć ogromu tego. Ja umiem, dzięki niej, małej bohaterce.

Kiedy Amelka się urodziła moja mama pojechała do niej, a później zadzwoniła do mnie i m.in powiedziała "coś jest nie tak, jakoś mało się rusza" oczywiście wtedy odpowiedziałam coś w stylu no co Ty mamo przecież jest zdrowa i szczęśliwa poszłam spać. Następnego dnia na lekcji informatyki dostałam sms'a "Z małą Magdy coś jest nie tak, zabrali ją do Poznania" i płacz, pustka i wiara, ogromna wiara. Tak czekałam do 14, wtedy zadzwoniła mama i powiedziała, że jadą do szpitala i zadzwoni jak będą wracać. Około 20.30 zadzwoniła. Usłyszałam głośny płacz mamy i babci. Od razu zaczęłam płakać. Dowiedziałam się niewiele. "Amelia może nie przeżyć, ma najcięższą wade serca na świecie, ale nic z tego nie rozumiem, ma małe szanse, nie wiadomo co będzie dalej" i koniec połączenia. Zamarłam

Płakałam cały wieczór, całą noc i cały kolejny dzień. Przetrwałam dzięki dużemu wsparciu moich bliskich, Ani, Asi, Kasi, Szymonowi, no i mojemu kochanemu chłopakowi Damianowi. Dziękuje


Mama Amelki- Magda cierpiała nie do opisania... Pisała sms'y "Moje dziecko umiera" "Ratujcie ją" a na dodatek sama leżała w szpitalu, bez swojego nowo narodzonego dziecka.

Następnego dnia mogłam pojechać do tego małego bąbelka. Droga do Poznania mijała w ciszy. Nigdy jej nie zapomnę, Magda była 2 dni po porodzie siedziała na jednym półdupku i płakała. Płakała wcale nie dlatego że ją coś boli, czy ścierpła... ona się bała o najcenniejszą dla niej istotę.


Przeżyliśmy naprawdę bardzo ciężki okres, przepełniony łzami, bólem, modlitwą. Nasza rodzina, bardzo się zżyła dzięki temu.
Mam 17 lat i z całą pewnością mogę stwierdzić, że znam wartość życia. Wiem jakie jest ono kruche, wystarczy moment by je stracić. Może to co teraz napiszę będzie banalne ale nie można tracić nadziei. Wszystko się ułoży, a czas wszystko zagoi...

Dziś Amelka jest małym diabełkiem i ciągle się śmieje. Jest świetnie, czego jeszcze mnie nauczy?